niedziela, 21 kwietnia 2013

Imperium Słońca. Spis treści.


Jak było, jak było?







Oto dwa najdłuższe zdania jakie kiedykolwiek napisano:

Widziałem na żywo: kolibra, kajmana, małpy skaczące po koronach drzew, papugi, tarantule, robaczki świętojańskie, świerszcze wielkości dłoni i w cholerę innego robactwa, lamy, alpaki, piranie, niebieskie wróble, ćmy we wszystkich kolorach tęczy, motyle większe od ptaków, prehistoryczne latające kurczaki z pióropuszami na łbach, strusie, gekony, żółwie, przeźroczyste jaszczurki, flamingi, pelikany, kondory, orły i sokoły, chodzące palmy, tropikalne wiewiórki, drzewa twardsze od żelaza wysokości wieżowca, kilkunastometrowe kaktusy, liany i skolopendry.




Przeczytałem pięć książek, obejrzałem kilka dobrych filmów, zszedłem w trampkach do najgłębszego kanionu na Ziemi (i jakimś cudem wróciłem na górę), dokarmiłem lamę na Machu Picchu, śmigałem na tyrolce kilkanaście metrów nad ziemią w dżungli (lesie deszczowym gwoli ścisłości), zjadłem Alpakę ( :( ), widziałem tropikalne Cigacice, przeżyłem klątwę Inków, chorobę wysokościową i Zespół Nagłej Zmiany Strefy Czasowej aka Jet-Lag, spaliłem sobie twarz aż do ropotoku, odwiedziłem rzekomo autentycznych Indian na jakimś zadupiu przy dopływie Amazonki, poznałem samozwańczego ambasadora Polski w Boliwii, zszedłem w dół po ścianie 17-piętrowego wieżowca, imprezowałem w Limie, imprezowałem w La Paz, poznałem uroczą Boliwijkę, zgubiłem czapkę, kurtkę, pendrive i 50 zł, biegałem po największej solnej pustyni świata i pływałem po najwyżej położonym jeziorze świata, widziałem krajobrazy rodem z Marsa, gejzery, czerwone laguny i przepiękne zatoki śmierdzące siarką, wymoczyłem dupę w gorących źródłach, zjadłem surową rybę, spędziłem 2 dni w jeepie słuchając boliwijskiego disco-polo (disco-boli wg Kamila. Fakt, bolało), spałem w hotelu zbudowanym z soli, przeleciałem około 30,000 km, podróżowałem pięć tygodni z jednym z najbardziej ogarniętych życiowo kolesi jakich kiedykolwiek poznałem, uczyłem się surfować i trzy razy złapałem falę, wypiłem kilka litrów Pacyfiku i zmarzłem jak dupa eskimosa, odwiedziłem Mediolan i ponownie Londyn, bla, bla, bla…



I co?

Mam teraz wrócić do Polski? Kolejną zimę się wkurwiać na zimę?

Nie wiem czy nie za dużo widziałem jak na swój wiek. Albo czy nie za dużo myślałem przez całe życie. Trzeba było w domu zostać i grać w grę. Znaleźć kogoś tam i zamieszkać gdzieś tam. I robić coś tam. Brać co dawali i co wpadło. Mamy słuchać. I nie wychylać się tyle. 

Każdy ma jakiś nałóg, a ja mam taki, który wyjątkowo przestawia w głowie. I w życiu.
Wszystkie wadliwe konstrukcje sypią się w proch. Widzę więcej, niż bym chciał.

Chciałbym doświadczyć jakiejś stałości, ale wiem dokąd ta stałość prowadzi.
Nic nie jest pewne i latam sobie w eterze do góry nogami. Po zakończeniu studiów dopiero zaczyna się prawdziwa edukacja i życie. Z grubej rury w to wszystko wjechałem, jak ja Cię sunę. „Jeb” obuchem w łeb i ciężko to wszystko pozbierać jak z rąk powypada.


On the way out of the coffe shop, we passed by his Subaru. “Nice car” – I said.
-“It’s nice” Sean agreed. „But I’m going to sell it. This car will not take me where I want to go in life”.


Tak na dobrą sprawę, co jest do stracenia?



 ------------

A tutaj zacny kawałek który poznałem na pokładzie Airbusa gdzieś pośrodku Atlantyku, kiedy błyskawice napieprzały w samolot, a ten szurał po przestworzach jak po wyboistej drodze. Polecam sprawdzać wszystkie playlisty z pozycji pop/rock podczas lotów. 




Sponsored by TAM.








2 komentarze:

Anonimowy pisze...

http://www.youtube.com/watch?v=qtrOs-okKrE

Janusz pisze...

Świetne. Dzięki!